Kolejne dni - z Invercargill do Te Anau. Pierwszy dzien nad jeziorem to pogoda, calkiem ladnie. JEszcze ladniej bylo nad jeziorem Manapouri ciut wczesniej. Drugi - deszcz na przemian z chmurami bez deszczu. Akurat przejechalem sie i przeszedlem na szlak na Key Summit - wypasione widoki powinny byc. Byly prawie wypasione, bo chmury przykrywaly gory. Potem jeszcze do Milford Sound (najbardziej znany fiord w NZ), widoki niby niezle, ale wszystko w chmurach i deszczu, a do tego olbrzymie ilosci "sand flies", takich paskudnych muszek, ktorych ugryzienia strasznie swedza po kilku dniach od ugryzienia (beda nam towarzyszyc od tej pory, swinie pieronskie... :/)
Potem Queenstown - piekny dzien nad jeziorem Wakatipu i w gorach Remarkables. Przeszedlem sie szlakiem do Lake Alta - najpiekniejszy widok na tej wyprawie! Niejeden. Ciekawostka - 13km pod gore nieutrzymywana droga szutrem. Jechalismy razem z jakims innym kolesiem, ktory mial Mitsubishi Galant, tez z wypozyczalni. Gdy zatrzymalismy sie triumfalnie na parkingu na gorze, spojrzelismy sobie w oczy zza kierownic, mojemu wyscigowemu adwersarzowi eksplodowalo cos pod maska, poszlo pelno pary itepe. Wiec miel niewesolo. Taka gruba rura od chlodnicy poszla :)
Albo :(
Drugi dzien w Queenstown - chmury :/
Wanaka - piekne widoki. Spalismy w aucie w miejscu gdzie jeszcze kilka innych aut "spalo". W nocy przyszedl Roy, straznik spolecznosci, i nas przegonil. Paskudziak. Wszystkich innych tez. Zly czlowiek. Nieprawdaz?